Witam.
Ostatnio postanowiłem wymienić świece, z racji że nie dałem rady, bo tak mocno trzymają że klucz poszedł to na dodatek mechanik(znajomy) sprawdzał samochód na trzech świecach.
I tutaj zaczynają się schody, samochód normalnie odpalił (na 3 świecach/ jedna była odłączona) ale miał bardzo słabe obroty(wiem co jest normalne przy braku 1 świecy) ale po chwili się zadławił i zgasł.
Od tamtej pory mogę robić piruety/szpagaty i samochód nie odpali... nie ma w ogóle iskry.. kostki sprawdzałem..
- klemę miałem zdjęte na noc i nic dalej to samo.
Próbowałem zrobić samodiagnostyke i nic check w ogóle nie reaguje (przy przekręcaniu zapłonu zapali się i gaśnie).. jak by komputer w ogóle nie reagował czy prądu nie dostawał już sam nie wiem..
Dodam od siebie że paliwo mam..
Czujnik uderzeniowy też szukałem i nie znalazłem.. szukałem za schowkiem za radiem i pod kierownicą i nic.. ;x
Sorki za taki ton pisania tego posta, ale jestem załamany.. czy ten silnik kiedyś w ogóle się obudzi..
Co obstawiacie?